Góra tej sukienki (z modelu 127, Burda 10/2012), to jest chyba to o co mi chodziło. Dekolt łódeczka, na łopatkach lekkie wcięcie, zaszewki z przodu i z tyłu podkreślają figurę. Zamek 40 cm wszyty jest z boku. Głowa bez problemu (a mam dużą) wchodzi przez otwór, co mi bardzo odpowiada, bo nie przepadam za zamkami z tyłu. Zawsze muszę nieźle się wyginać, aby go zapiąć. A tak myk i zapięte:)
Sukienkę uszyłam z cienkiej bawełnianej satyny o szerokości 90 cm i długości 2,4 m. Materiał kupiony oczywiście w SH . Przed uszyciem zdekatyzowałam go, żeby później nie było niespodzianek. Dół sukienki jest z półkola, albo jak mówi moja mama z półklosza:) Dużo i szybko chodzę, więc taka spódnica bardzo się sprawdza. Dół sukienki odwiesiłam na jeden dzień, ale nic nie trzeba było wyrównywać. Akurat ten materiał nie wyciągnął się.
*****
Oto ona.
Na podkroje pach i dekoltu nakleiłam paski flizeliny.
Na odszycia cięłam 3,5 cm paski ze skosu. Wszystkie podszyte ręcznie.
Tutaj nie widać, ale pasek flizeliny nakleiłam też w pasie. Trochę się obawiałam, że później się rozciągnie. Nie wiem dlaczego?
Po lewej stronie wszyłam 40 cm kryty zamek.
Teraz trochę mnie:) Nikt nie chciał mnie pohuśtać:(
Na mojej działce. Kocham czereśnie:)
Kapelusz z SH. Ale jak pasuje!
Na mojej głowie taki sam nieład jak na działce:) Ale na działce to zamierzone. Musi zadziałać środek chwastobójczy, a na to potrzeba jeszcze jakieś 2-3 tygodnie. W tym roku nici z warzywek:)
Pasek z SH, bransoletka z Primark-u.
Podoba mi się dekolt.
Miałam tylko dwie sekundy :)
Cudowny zapach piwonii.
Z koronką też mi się podoba.
A może czarne dodatki?
Szyło się fajnie i szybko. Góra sukienki jest w rozmiarze 36, a spódnica ma promień brzegu talii 22 cm i pasuje do góry. Dół spódnicy obrzuciłam overlokiem i podwinęłam 1 cm.
Koszt sukienki to niecałe 10 złotych:)
Do miłego!!!