Sukienkę skończyłam wczoraj. We wcześniejszym poście nie poinformowałam, że jest to model 125, a raczej jego część z burdy 5/2008.
Trochę byłam niezdecydowana co do sposobu wykończenia pod szyją. Im bardziej kombinowałam, tym większy kicz wychodził. W ruch poszły: koronka (farbująca) i satynowa tasiemka w kolorze brązowym. W chwili desperacji nawet żółtą próbowałam dołożyć. Dżizus! Takie ozdoby na siłę. Wszystko z wielką ulgą rzuciłam w kąt!
Dlaczego? Bo najprostsze rozwiązania są najlepsze!
*****
Efekt całodziennego kombinowania:)
Jeszcze gładziutko.
Musiałam dodać malutkie zaszewki z tyłu. Bez nich podkrój szyi okropnie odstawał.
Podkrój pach.
W całości.
Podwójna kokardka z rulonika z tego samego materiału.
Dodałam skórzany pasek.
Z bliska jest ładniejszy:)
Torebka w starym stylu:)
A może tak? Trochę złota i srebra?
Sukienka jest taka jakie lubię. Prosta, spokojna, nic na siłę. Moje klimaty.
Do miłego!!!